James.
Każda godzina, minuta, sekunda czy chwila zbliża nas do samego końca. Kiedyś każdy z nas zazna wiecznego spokoju, jednak to nie był ten czas. Teraz była lekcja geografii z nauczycielką którą wręcz nienawidziłem.
~ Panie Horan...
Nie zdałem sobie sprawy z tego, że kobieta mnie wywołuje. Byłem zbyt zajęty szkicowaniem w swoim "zeszycie". To bardziej przypominało brudnopis niż normalny zeszyt. Poczułem jak Nick szturchnął mnie łokciem po czym podniosłem wzrok na kolegę. Po chwili moje spojrzenie i pani Collins się spotkało.
~ Znów mnie nie słuchasz. Czy te bazgroły są ważniejsze?!
- Niech mi pani wybaczy, to już więcej się nie powtórzy.
Mruknąłem niezadowolony. Nie chciałem mieć problemów w szkole dlatego strasznie się pilnowałem. Zaraz po zajęciach miałem iść do Pauline z nadzieją, że spotkam tam Kate. Chwila wpatrywania się w blondynkę dawała mi energię na cały dzień. Resztę lekcji przesiedziałem bez problemów. Od razu po zajęciach ruszyłem w stronę szpitalu po drodze kupując paczkę żelek dla przyjaciółki. Po 30minutach marszu dotarłem do ośrodka. Szedłem korytarzami wprost do sali brunetki lecz nie miałem pojęcia co mnie tam spotka. Wpadłem wręcz bez pukania jakby się coś stało.
- Nie uwierzysz!
Powiedziałem z nutą podekscytowania ale umilkłem widząc tego kolesia od książek trzymającego moją przyjaciółkę za ręce. Nie podobało mi się to lecz nic nie mogłem zrobić.
- Przepraszam...
Szepnąłem i wycofałem się.
~ Ja już wychodzę.
Brunet od razu ruszył do wyjścia po czym pożegnał jeszcze Pauline i opuścił salę. Sam podszedłem do łóżka i usiadłem obok przyjaciółki. Ucałowałem ją w czoło na powitanie po czym wygodnie się usadowiłem.
- Zdałem matmę, czaisz?! Nie będę miał poprawki i spokojnie możemy jechać na wakacje.
Musiałem pochwalić się swojej przyjaciółce gdyż ona najzwyczajniej w świecie pomagała mi z matmy i chemii a ja jej z przedmiotów humanistycznych.
~ Cieszę się...
Jej głos był taki optymistyczny a na jej twarzy widniał szeroki uśmiech, to sprawiało, że i ja byłem szczęśliwy. Zawsze wiedziałem, że mogę na nią liczyć a to tylko mnie upewniło.
~ Mogę mieć operację... Taką aby odzyskać wzrok.
Kolejna dobra wiadomość. Po chwili po prostu ją przytuliłem i pogłaskałem po głowie uradowany.
- To wspaniale. Spełnisz swoje marzenie.
Powiedziałem optymistycznie lecz po jej policzkach spłynęły łzy. Cicho westchnąłem pod nosem. Przed chwili tak szczerze się uśmiechała.
- Co się dzieje?
Zapytałem po chwili tuląc przyjaciółkę do swojego ramienia. Czułem, że mnie potrzebuje i musiałem jej pomóc oboje byliśmy dla siebie jak rodzeństwo, niestety Pauline miała dziś nieco zmienne humorki. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę na temat jej operacji, ona po prostu się bała. Zdawałem sobie sprawę lecz czasami ryzyko się opłaca.
- Ty się nie możesz zdecydować... Paryż albo Nowy Jork... Czy to taki trudny wybór?
Poirytowany wbiłem swoje tęczówki w postać brunetki. Omawialiśmy jeszcze trasę swojej wycieczki wakacyjnej którą fundowali jej rodzice. Starałem się myśleć pozytywnie lecz dziewczyna ciągle zmieniała zdanie.
~ Tak, drażnij mnie jeszcze bardziej. Nie dosyć, że mam okres to jeszcze ty jesteś taki upierdliwy.
Wybuchłem głośnym śmiechem po tym co usłyszałem. Cała sytuacja się wyjaśniła.Dziewczyna była wkurzona przez jej comiesięczny problem więc nie zamierzałem do tego się wtrącać. Chciałem się jednak z kimś podzielić moimi przeżyciami a najbardziej tym co mnie spotkało ze strony Matta.
- Całowałem się z facetem.
Oznajmiłem po chwili całkowicie spokojnym głosem jakby to było coś normalnego. Wspominając ową scenę w mojej głowie utworzył się obraz przystojnego bruneta który wywołał we mnie dziwne uczucia....
Nie wiedziałem co mam o tym wszystkim myśleć lecz widząc pytające spojrzenie mojej przyjaciółki westchnąłem cicho pod nosem. Musiałem komuś się zwierzyć aby w końcu mi ulżyło.
- Podoba mi się Kate ale poczułem coś dziwnego gdy ten Matthew mnie pocałował. To było nie do opisania poczułem delikatny niedosyt lecz nie mogłem powtórzyć tej czynności i po prostu dałem mu w pysk aby rozładować napięcie.
Stwierdziłem beznamiętnie nieznacznie wzruszając ramionami. Przyjaciółka uważnie mnie słuchała gdy mówiłem co tak naprawdę czuję. Niestety moje serce chciało zupełnie czegoś innego lecz czy można być zafascynowanym dwoma osobami i to na dodatek kobietą i mężczyzną w tym samym czasie?
~ James. Ważne co czujesz... Czego tak naprawdę chcesz. Nie ważne czy będziesz homo czy hetero... Ja zawsze będę cię kochać.
Słysząc miłe słowa przyjaciółki w moich oczach zalęgły się łzy którym nie pozwoliłem wypłynąć na powierzchnię.
Starałem się nie myśleć o tym wszystkim a gdy ona po prostu mnie przytuliła cicho westchnąłem.
- Też cię kocham, mała.
Najwspanialsze jest to, że ona nigdy mnie nie krytykowała. Akceptowała mnie w całej okazałości i za to dziękowałem bogu dla niej się zmieniłem. Spoważniałem i stałem się bardziej tolerancyjny jak i rozważny. Niestety moje poprzednie wykroczenia dawały po sobie znać. W środku jednak czułem niepokój który z każdą chwilą wzrastał. Do sali weszła moja piękna Kate którą powitałem uśmiechem.
~ Jest już późno.
Wiedziałem, że dziewczyna nie chce mnie wyganiać ale niestety pora widzenia już się kończyła i musiałem uciekać z ośrodka.
- Proszę jeszcze o kilka minut.
Szepnąłem a ona niechętnie się zgodziła. Zawsze przypuszczałem, że ma do mnie słabość i chyba taka była prawda. Odprowadziłem ją wzrokiem do drzwi po czym powróciłem do rozmowy z Pauline. Opowiedziałem jej o całym zajściu w barze gdy Matt połączył nasze usta w gorącym pocałunku.
__________________________
Przepraszam, że zaniedbałam pisanie jednak są wakacje więc cieszę się wolnymi dniami. Ostatnio miałam sporo na głowie więc to dlatego. Mam nadzieję, że nowy rozdział się wam podoba. ;) James będzie pupilkiem Matta czy Kate stanie się jego ulubienicą? Jak sądzicie? Co będzie dalej...
xoxo Keira.
środa, 31 lipca 2013
niedziela, 30 czerwca 2013
Rozdział VII.
Zayn.
Nie każdy wciąga na siebie maskę gdy opuszcza własny dom, tak jednak było ze mną. Maska towarzyszyła mi odkąd stałem się tym kim jestem. Czy to właśnie ja wybrałem sobie taki los? Porównując własne życie do życia Pauline zauważałem same superlatywy. Mimo iż nie miałem nikogo byłem szczęśliwy, moja sytuacja jest znacznie lepsza niż dziewczyny. Ona ma rodzinę która się nią wcale nie interesuje. Co jest ważniejsze kochać czy być kochanym? Każdy wybrał by inaczej. Nikt jednak nie wybierał za mnie drogi którą podążyłem. Mimo wielu trudności, wielu łez i złości stałem na nogach. Sprawiałem ból? Lecz czy samo życie nie jest brutalne? To ludzie są wszystkiemu winni? Niekiedy zapominamy, że życie to nie piękny sen lecz szara rzeczywistość.
- Czasami ludzie nie rozumieją, że nie na wszystko mają wpływ. Życie jest jak teatr. Są sceny i aktorzy, scenariusze które nie zawsze nam odpowiadają. Jednak to od nas zależy jak przebiegnie ta sztuka, tylko my możemy wpłynąć na bieg zdarzń.
~ Masz rację, ktoś na górze założył, że będę niewidoma lecz tylko ode mnie zależy co będzie się działo dalej. Mówisz to wszystko tak jakbyś wiele przeszedł.
- Każda dzień zmusza nas do podjęcia nowych decyzji. Niektóre z nich są bardzo trudne ale to my je podejmujemy, tylko my bierzemy odpowiedzialność co się po nich stanie.
~ Byłeś już w tak trudnej sytuacji?
- Gdy zmarli moi rodzice przechodziłem trudny okres w moim życiu... Można powiedzieć, że wplątałem się w nieprzyjemne towarzystwo. To nauczyło mnie wiele.
~ Jak oni zmarli?
- Zostali zabici. Mojego ojca zastrzelono a matkę brutalnie zgwałcono.
Trudno mi było wspominać to co działo się w przeszłości. Dlaczego mówiłem o tym tak spokojnie? Nigdy nie miałem zbyt dobrego kontaktu z ojcem, on zawsze wyjeżdżał a gdy skończyłem 13lat zrozumiałem, że w domu dzieje się coś złego. Matka za wszelką cenę chciała aby ojciec zrezygnował z pracy jednak on był uparty.
~ Przykro mi...
- Przecież to nie twoja wina.
Mruknąłem przeczesując lewą ręką kosmyki swoich włosów. Mój ojciec podejmując taką decyzję dokonał wyboru śmierci, nie tylko swojej ale również mojej matki. Przysiągłem zemstę i po woli już ją wypełniałem. Bez skrupułów nauczyłem się zabijać niewinnych, czy to mi pomagało? Bardzo.
Trzymałem brunetkę pod ręką aby mogła spokojnie spacerować. Dlaczego ją wcześniej okłamałem? A co miałem powiedzieć? To, że jestem zamieszany w handel narkotykami a może, że zabijam bądź porywam ludzi dla pieniędzy. Może podobało mi się takie życie ale nie chciałem jej wystraszyć, nikt by tego nie zrozumiał.
- Pamiętaj, że to ty jesteś kowalem własnego losu.
Szepnąłem zerkając na niebieskooką. Nie rozumiałem jak bóg mógł ją tak ukarać. Pauline to piękna i mądra dziewczyna a jest niewidoma i zamknięta w tym ośrodku.
~ Wracajmy niedługo będzie obchód.
Słysząc jej głos przytaknąłem głową choć dopiero po chwili zorientowałem się, ze tego nie zauważy. Cicho westchnąłem pod nosem i zawróciliśmy. Minęło kilka minuta zanim weszliśmy do środka. Bez problemów dziewczyna sama by trafiła do swojego pokoju. Zdążyliśmy zaledwie wejść gdy za nami wszedł lekarz razem z Kate.
- To ja wrócę za chwilę. Trzymaj się, mała.
Przeprosiłem lekarza i opuściłem pokój idąc w stronę toalety. W pomieszczeniu ujrzałem Matthewa od razu do niego podszedłem.
~ Nie tatuśku nie mam koki.
Miałem ochotę mu po prostu przyłożyć gdy powiedział do mnie tym swoim lelkowatym tonem. Nawet się nie odezwałem. Poszedłem się załatwić po czym umyłem ręce i ruszyłem z powrotem do pokoju brunetki. Drzwi były uchylone a w środku nadal słyszałem głos lekarza i pielęgniarki. Pauline miała okazję, mogła odzyskać wzrok dzięki operacji lecz się nie zgadzała. Czekając pod drzwiami prawdę mówiąc bardzo podsłuchiwałem lecz nie to było najważniejsze. Gdy drzwi się otworzyły tuż przede mną stanął doktor. Przepuściłem go po czym wszedłem do środka.
- Masz szansę... Możesz odzyskać wzrok. Czemu nie chcesz?!
~ Chcę, niczego tak nie pragnę jak tego.
- Dlaczego powiedziałaś, że nie poddasz się operacji?
~ Jesteś taki błyskotliwy i nie wpadłeś na to, że się boję?! Tak boję się. Mogę nie wybudzić się z narkozy bądź mogą uszkodzić mi nerwy i będę sparaliżowana. Mam ryzykować? Co byś zrobił na moim miejscu?
- Jakie jest twoje największe marzenie?
~ Ujrzeć zachód słońca nad morzem.
- Walczył bym o spełnienie marzeń. Jeśli by mnie mieli operować najlepsi specjaliści w kraju zaryzykowałbym, sądzę, że marzenia są tego warte i trzeba dążyć do swojego celu.
Rozumiałem jej obawę. Przed nią był trudny wybór lecz nasze życie praktycznie tylko z tego się składa. Szczęście to ulotna chwila która odchodzi nie wiadomo gdzie a nam pozostają tylko wspomnienia.
- Nie możesz się poddać, jesteś na to zbyt młoda.
~ Mój wiek nie znaczy o mojej dojrzałości lecz to co przeszłam.
- Nie wątpię. Życie pisze różne scenariusze ale to aktorzy decydują jak przebiegną kolejne sceny.
Próbowałem ją przekonać do tej operacji. Sądziłem, ze gdy nie spróbuje będzie żałowała do końca swojego życia. To może być jej jedyna szansa na normalne życie. Gdy odzyska wzrok będzie mogła spokojnie opuścić ten ośrodek i może zazna prawdziwego lecz brutalnego życia.
- Obiecaj, że nigdy się nie poddasz. Będziesz walczyła o to by spełnić swoje marzenia pomimo wszystkich przeciwności losu.
~ Będę dążyła do spełnienia swoich marzeń i do tego aby każdemu pokazać na co mnie naprawdę stać.
Na mojej twarzy zagościł uśmiech. Wierzyłem, że dziewczyna kiedyś dotrze do swojego i wszyscy będą zszokowani jej postępami. Obudziłem w niej rąbek nadziei.
Nie każdy wciąga na siebie maskę gdy opuszcza własny dom, tak jednak było ze mną. Maska towarzyszyła mi odkąd stałem się tym kim jestem. Czy to właśnie ja wybrałem sobie taki los? Porównując własne życie do życia Pauline zauważałem same superlatywy. Mimo iż nie miałem nikogo byłem szczęśliwy, moja sytuacja jest znacznie lepsza niż dziewczyny. Ona ma rodzinę która się nią wcale nie interesuje. Co jest ważniejsze kochać czy być kochanym? Każdy wybrał by inaczej. Nikt jednak nie wybierał za mnie drogi którą podążyłem. Mimo wielu trudności, wielu łez i złości stałem na nogach. Sprawiałem ból? Lecz czy samo życie nie jest brutalne? To ludzie są wszystkiemu winni? Niekiedy zapominamy, że życie to nie piękny sen lecz szara rzeczywistość.
- Czasami ludzie nie rozumieją, że nie na wszystko mają wpływ. Życie jest jak teatr. Są sceny i aktorzy, scenariusze które nie zawsze nam odpowiadają. Jednak to od nas zależy jak przebiegnie ta sztuka, tylko my możemy wpłynąć na bieg zdarzń.
~ Masz rację, ktoś na górze założył, że będę niewidoma lecz tylko ode mnie zależy co będzie się działo dalej. Mówisz to wszystko tak jakbyś wiele przeszedł.
- Każda dzień zmusza nas do podjęcia nowych decyzji. Niektóre z nich są bardzo trudne ale to my je podejmujemy, tylko my bierzemy odpowiedzialność co się po nich stanie.
~ Byłeś już w tak trudnej sytuacji?
- Gdy zmarli moi rodzice przechodziłem trudny okres w moim życiu... Można powiedzieć, że wplątałem się w nieprzyjemne towarzystwo. To nauczyło mnie wiele.
~ Jak oni zmarli?
- Zostali zabici. Mojego ojca zastrzelono a matkę brutalnie zgwałcono.
Trudno mi było wspominać to co działo się w przeszłości. Dlaczego mówiłem o tym tak spokojnie? Nigdy nie miałem zbyt dobrego kontaktu z ojcem, on zawsze wyjeżdżał a gdy skończyłem 13lat zrozumiałem, że w domu dzieje się coś złego. Matka za wszelką cenę chciała aby ojciec zrezygnował z pracy jednak on był uparty.
~ Przykro mi...
- Przecież to nie twoja wina.
Mruknąłem przeczesując lewą ręką kosmyki swoich włosów. Mój ojciec podejmując taką decyzję dokonał wyboru śmierci, nie tylko swojej ale również mojej matki. Przysiągłem zemstę i po woli już ją wypełniałem. Bez skrupułów nauczyłem się zabijać niewinnych, czy to mi pomagało? Bardzo.
Trzymałem brunetkę pod ręką aby mogła spokojnie spacerować. Dlaczego ją wcześniej okłamałem? A co miałem powiedzieć? To, że jestem zamieszany w handel narkotykami a może, że zabijam bądź porywam ludzi dla pieniędzy. Może podobało mi się takie życie ale nie chciałem jej wystraszyć, nikt by tego nie zrozumiał.
- Pamiętaj, że to ty jesteś kowalem własnego losu.
Szepnąłem zerkając na niebieskooką. Nie rozumiałem jak bóg mógł ją tak ukarać. Pauline to piękna i mądra dziewczyna a jest niewidoma i zamknięta w tym ośrodku.
~ Wracajmy niedługo będzie obchód.
Słysząc jej głos przytaknąłem głową choć dopiero po chwili zorientowałem się, ze tego nie zauważy. Cicho westchnąłem pod nosem i zawróciliśmy. Minęło kilka minuta zanim weszliśmy do środka. Bez problemów dziewczyna sama by trafiła do swojego pokoju. Zdążyliśmy zaledwie wejść gdy za nami wszedł lekarz razem z Kate.
- To ja wrócę za chwilę. Trzymaj się, mała.
Przeprosiłem lekarza i opuściłem pokój idąc w stronę toalety. W pomieszczeniu ujrzałem Matthewa od razu do niego podszedłem.
~ Nie tatuśku nie mam koki.
Miałem ochotę mu po prostu przyłożyć gdy powiedział do mnie tym swoim lelkowatym tonem. Nawet się nie odezwałem. Poszedłem się załatwić po czym umyłem ręce i ruszyłem z powrotem do pokoju brunetki. Drzwi były uchylone a w środku nadal słyszałem głos lekarza i pielęgniarki. Pauline miała okazję, mogła odzyskać wzrok dzięki operacji lecz się nie zgadzała. Czekając pod drzwiami prawdę mówiąc bardzo podsłuchiwałem lecz nie to było najważniejsze. Gdy drzwi się otworzyły tuż przede mną stanął doktor. Przepuściłem go po czym wszedłem do środka.
- Masz szansę... Możesz odzyskać wzrok. Czemu nie chcesz?!
~ Chcę, niczego tak nie pragnę jak tego.
- Dlaczego powiedziałaś, że nie poddasz się operacji?
~ Jesteś taki błyskotliwy i nie wpadłeś na to, że się boję?! Tak boję się. Mogę nie wybudzić się z narkozy bądź mogą uszkodzić mi nerwy i będę sparaliżowana. Mam ryzykować? Co byś zrobił na moim miejscu?
- Jakie jest twoje największe marzenie?
~ Ujrzeć zachód słońca nad morzem.
- Walczył bym o spełnienie marzeń. Jeśli by mnie mieli operować najlepsi specjaliści w kraju zaryzykowałbym, sądzę, że marzenia są tego warte i trzeba dążyć do swojego celu.
Rozumiałem jej obawę. Przed nią był trudny wybór lecz nasze życie praktycznie tylko z tego się składa. Szczęście to ulotna chwila która odchodzi nie wiadomo gdzie a nam pozostają tylko wspomnienia.
- Nie możesz się poddać, jesteś na to zbyt młoda.
~ Mój wiek nie znaczy o mojej dojrzałości lecz to co przeszłam.
- Nie wątpię. Życie pisze różne scenariusze ale to aktorzy decydują jak przebiegną kolejne sceny.
Próbowałem ją przekonać do tej operacji. Sądziłem, ze gdy nie spróbuje będzie żałowała do końca swojego życia. To może być jej jedyna szansa na normalne życie. Gdy odzyska wzrok będzie mogła spokojnie opuścić ten ośrodek i może zazna prawdziwego lecz brutalnego życia.
- Obiecaj, że nigdy się nie poddasz. Będziesz walczyła o to by spełnić swoje marzenia pomimo wszystkich przeciwności losu.
~ Będę dążyła do spełnienia swoich marzeń i do tego aby każdemu pokazać na co mnie naprawdę stać.
Na mojej twarzy zagościł uśmiech. Wierzyłem, że dziewczyna kiedyś dotrze do swojego i wszyscy będą zszokowani jej postępami. Obudziłem w niej rąbek nadziei.
__________________________________________
Znów nieco chaotycznie ale jednak jest! :D Czekam jedynie do środy, wtedy okaże się czy dostałam się do szkoły ;p Mam nadzieję, że przyjmą mnie i moich znajomych. Poza tym każdemu życzę udanych wakacji! Bawcie się dobrze i korzystajcie z życia. ;)
xoxo Keira.
wtorek, 18 czerwca 2013
Rozdział VI.
Pauline.
Kolejny monotonny dzień, a może jednak nie? Każdy dzień to kolejna szansa. A ja zamierzałam wykorzystać każdą daną mi szansę. Wczorajsze spotkanie z Zaynem wprawiło mnie w dobry nastrój. Chłopak był bardzo miły i spokojny, chciałam wiedzieć czy taki jest naprawdę. Nigdy nie poznamy nikogo dokładnie, poznajemy innych przez całe życie i to w zupełności było prawdą. Nie mogłam już doczekać się czytania z chłopakiem. Nawet na spacerze rozmawiałam z Kate właśnie o nim. Oczywiście pielęgniarka dopytywała się również o Jamesa co mnie wcale nie zdziwiło. Tą dwójkę ciągnęło do siebie co było widać na pierwszy rzut oka. Chciałam aby mój przyjaciel poznał w końcu kogoś kto da mu szczęście. Po południu koło godziny szesnastej do mojej sali ktoś wszedł. Najpierw pomyślałam, że to obchód lecz lekarz od samego wejścia by coś mówił.
~ Mam nadzieję, że tęskniłaś.
Ten głos już doskonale znałam. To był on. Chłopak który przyszedł wczoraj z tej akcji. Cieszyłam się, że właśnie jego głos usłyszałam.
~ Ja bardzo tęskniłem.
Czułam jak moje policzki zaczęły nabierać kolorów gdyż było mi ciepło, bardzo często to się zdarzało gdy ktoś mnie zawstydził.
Nie mogłam się na niczym skupić. Nawet zabawa palcami wydawała się być bardzo ciekawa i wciągająca.
- Możemy dokończyć tamtą książkę?
Zaproponowałam po chwili niezręcznej ciszy. Zayn usiadł przy mnie na łóżku. Oboje oparliśmy się plecami o ścianę i on zaczął czytać. Jego głos rozbrzmiewał w całym pomieszczeniu. Nawet echo nie oddawało tej głębi jego głosu. Cudowny, delikatny a zarazem bardzo męski, tak mogłam opisać jego głos w trzech słowach. Zdziwiłam się gdy chłopak po kilkunastu minutach przerwał czytanie. Między nami panowała cisza lecz nie przeszkadzała mi ona.
~ Dlaczego tutaj jesteś?
Mogłam się spodziewać tego pytania. Każdy kogo poznałam od razu pytał się dlaczego jestem ślepa, dlaczego trafiłam do takiego miejsca... Przywykłam już do tego typu pytań.
- Nie chcę o tym rozmawiać.
Oczywiście chłopak mógł się na mnie obrazić lecz to był już jego problem. Nie zamierzałam opowiadać obcej osobie całej swojej historii. Wspomnienia mimo iż niektóre piękne to cholernie bolesne. Nie każdy ma życie usłane różami.
- A ty? Dlaczego się tutaj zgłosiłeś?
Ludzka ciekawość nie zna granic. Miałam przecież prawo wiedzieć dlaczego zgłosił się do akcji.
~ Moja młodsza siostra powiedziała mi o tej akcji. Po prostu chciałem komuś sprawić przyjemność. Jest wiele niewidomych miłośników książek dlatego tutaj jestem. Nie mogłem jej odmówić gdy poprosiła mnie abym wziął w tym udział... Byłem przybity do muru.
Czułam w sobie jakiś niepokój. Tak jakby chłopak mnie okłamywał bądź próbował w jakikolwiek sposób skrzywdzić. Nie znałam go więc nie powinnam nawet tak myśleć. Szybko odsunęłam te myśli na bok.
Nie chciał może mówić o tym co go spotkało i doskonale to rozumiałam. Sama nie potrafiłam się otworzyć przy ludziach którzy znają mnie latami, jedyną taką osobą był James. On wiedział o mnie praktycznie wszystko.
~ Wiesz jak wyglądasz?
- Nie.
~ Jesteś cholernie śliczna dziewczyną. Dziwię się, że siedzisz w tym zamknięciu. Skusisz się na spacer po parku?
Jego propozycja była bardzo kusząca. Sama nie miałam pojęcia, że w ośrodku jest park.
- Jasne.
Czułam jak bierze mnie za rękę i pomaga mi wstać. Oboje opuściliśmy moją salę i kierowaliśmy się korytarzem do drzwi. Kate zatrzymała nas i zapytała się, co my robimy. Chłopak szybko wyjaśnił jej, że tylko idziemy na mały spacerek.Wyszliśmy ze szpitala i kroczyliśmy chodnikiem. On ciągle trzymał mnie za rękę, chyba się bał, że się przewrócę bądź coś w tym stylu.
~ Lubisz lody?
- A kto ich nie lubi...
Szepnęłam z nutą rozbawienia w głosie.
~ Przyniosę ci jutro.
Uśmiechnęłam się jedynie na jego słowa. Wydawał się być pełnym optymizmu chłopakiem.
- Opiszesz mi niebo?
~ Jest piękne... Błękitne z małymi muśnięciami bieli. Promienie słońca rozświetlają wszystko dookoła.
Mimo mojej ślepoty bardzo często chciałam "ujrzeć" świat. Nikt nie dawał mi takiej szansy prócz mojego przyjaciela. On jako jedyny opisywał mi wszystko co mnie otacza i gdzie się znajdujemy.
- To co mówisz jest niesamowite... Ten obraz to wszystko.
~ Musisz jeszcze wiedzieć, że życie nie jest takie kolorowe jak mówią inni. Czasami zdarzają się dni w które nie masz ochoty na nic, nawet na lody.
Wiedziałam, że w głębi duszy chłopak coś krył za tymi słowami zamierzałam to odkryć. Odkryć jego prawdziwą twarz.
Kolejny monotonny dzień, a może jednak nie? Każdy dzień to kolejna szansa. A ja zamierzałam wykorzystać każdą daną mi szansę. Wczorajsze spotkanie z Zaynem wprawiło mnie w dobry nastrój. Chłopak był bardzo miły i spokojny, chciałam wiedzieć czy taki jest naprawdę. Nigdy nie poznamy nikogo dokładnie, poznajemy innych przez całe życie i to w zupełności było prawdą. Nie mogłam już doczekać się czytania z chłopakiem. Nawet na spacerze rozmawiałam z Kate właśnie o nim. Oczywiście pielęgniarka dopytywała się również o Jamesa co mnie wcale nie zdziwiło. Tą dwójkę ciągnęło do siebie co było widać na pierwszy rzut oka. Chciałam aby mój przyjaciel poznał w końcu kogoś kto da mu szczęście. Po południu koło godziny szesnastej do mojej sali ktoś wszedł. Najpierw pomyślałam, że to obchód lecz lekarz od samego wejścia by coś mówił.
~ Mam nadzieję, że tęskniłaś.
Ten głos już doskonale znałam. To był on. Chłopak który przyszedł wczoraj z tej akcji. Cieszyłam się, że właśnie jego głos usłyszałam.
~ Ja bardzo tęskniłem.
Czułam jak moje policzki zaczęły nabierać kolorów gdyż było mi ciepło, bardzo często to się zdarzało gdy ktoś mnie zawstydził.
Nie mogłam się na niczym skupić. Nawet zabawa palcami wydawała się być bardzo ciekawa i wciągająca.
- Możemy dokończyć tamtą książkę?
Zaproponowałam po chwili niezręcznej ciszy. Zayn usiadł przy mnie na łóżku. Oboje oparliśmy się plecami o ścianę i on zaczął czytać. Jego głos rozbrzmiewał w całym pomieszczeniu. Nawet echo nie oddawało tej głębi jego głosu. Cudowny, delikatny a zarazem bardzo męski, tak mogłam opisać jego głos w trzech słowach. Zdziwiłam się gdy chłopak po kilkunastu minutach przerwał czytanie. Między nami panowała cisza lecz nie przeszkadzała mi ona.
~ Dlaczego tutaj jesteś?
Mogłam się spodziewać tego pytania. Każdy kogo poznałam od razu pytał się dlaczego jestem ślepa, dlaczego trafiłam do takiego miejsca... Przywykłam już do tego typu pytań.
- Nie chcę o tym rozmawiać.
Oczywiście chłopak mógł się na mnie obrazić lecz to był już jego problem. Nie zamierzałam opowiadać obcej osobie całej swojej historii. Wspomnienia mimo iż niektóre piękne to cholernie bolesne. Nie każdy ma życie usłane różami.
- A ty? Dlaczego się tutaj zgłosiłeś?
Ludzka ciekawość nie zna granic. Miałam przecież prawo wiedzieć dlaczego zgłosił się do akcji.
~ Moja młodsza siostra powiedziała mi o tej akcji. Po prostu chciałem komuś sprawić przyjemność. Jest wiele niewidomych miłośników książek dlatego tutaj jestem. Nie mogłem jej odmówić gdy poprosiła mnie abym wziął w tym udział... Byłem przybity do muru.
Czułam w sobie jakiś niepokój. Tak jakby chłopak mnie okłamywał bądź próbował w jakikolwiek sposób skrzywdzić. Nie znałam go więc nie powinnam nawet tak myśleć. Szybko odsunęłam te myśli na bok.
Nie chciał może mówić o tym co go spotkało i doskonale to rozumiałam. Sama nie potrafiłam się otworzyć przy ludziach którzy znają mnie latami, jedyną taką osobą był James. On wiedział o mnie praktycznie wszystko.
~ Wiesz jak wyglądasz?
- Nie.
~ Jesteś cholernie śliczna dziewczyną. Dziwię się, że siedzisz w tym zamknięciu. Skusisz się na spacer po parku?
Jego propozycja była bardzo kusząca. Sama nie miałam pojęcia, że w ośrodku jest park.
- Jasne.
Czułam jak bierze mnie za rękę i pomaga mi wstać. Oboje opuściliśmy moją salę i kierowaliśmy się korytarzem do drzwi. Kate zatrzymała nas i zapytała się, co my robimy. Chłopak szybko wyjaśnił jej, że tylko idziemy na mały spacerek.Wyszliśmy ze szpitala i kroczyliśmy chodnikiem. On ciągle trzymał mnie za rękę, chyba się bał, że się przewrócę bądź coś w tym stylu.
~ Lubisz lody?
- A kto ich nie lubi...
Szepnęłam z nutą rozbawienia w głosie.
~ Przyniosę ci jutro.
Uśmiechnęłam się jedynie na jego słowa. Wydawał się być pełnym optymizmu chłopakiem.
- Opiszesz mi niebo?
~ Jest piękne... Błękitne z małymi muśnięciami bieli. Promienie słońca rozświetlają wszystko dookoła.
Mimo mojej ślepoty bardzo często chciałam "ujrzeć" świat. Nikt nie dawał mi takiej szansy prócz mojego przyjaciela. On jako jedyny opisywał mi wszystko co mnie otacza i gdzie się znajdujemy.
- To co mówisz jest niesamowite... Ten obraz to wszystko.
~ Musisz jeszcze wiedzieć, że życie nie jest takie kolorowe jak mówią inni. Czasami zdarzają się dni w które nie masz ochoty na nic, nawet na lody.
Wiedziałam, że w głębi duszy chłopak coś krył za tymi słowami zamierzałam to odkryć. Odkryć jego prawdziwą twarz.
_______________________________________________________________
Wybaczcie, że tak mało i nieco nieskładnie. Ostatnio miałam małe problemy dlatego moja kreatywność gdzieś zanikła. Mam nadzieję, że szybko do mnie powróci i będę mogła pisać jeszcze więcej. :)
Jeśli czytasz to proszę pozostaw po sobie znak(komentarz).
xoxo Keira.
sobota, 1 czerwca 2013
Rozdział V.
James.
Poczułem jego ciepłe wargi na swoich. Czułem się jak w pułapce gdy wepchnął język do moich ust. Nie miałem pojęcia co zrobić, po prostu znieruchomiałem jak posąg. Dopiero po kilku sekundach odepchnąłem od siebie chłopaka z taką siłą, że o mało co nie przewrócił się na podłogę. Gdy ruszył w moją stronę nie czekałem zbyt długo. Ścisnąłem dłoń w pięść i przywaliłem mu z całej siły w tą słodką twarzyczkę. Chłopak najwyraźniej nie miał zamiaru się ze mną obżerać i również mi oddał. Otarłem jedynie wierzchem dłoni wargę z której zaczęła lecieć krew. Patrzyłem na bruneta z wściekłością. Bez głębszego zastanowienia rzuciłem się na niego z pięściami.
- Jesteś pojebany!
Mruknąłem kolejny raz przymierzając mu pięścią w twarz. Wściekłość wręcz kipiała we mnie. Nie obyło się również bez tego, że ja oberwałem. Chłopak pchnął mnie tak bardzo, że upadłem na ziemię i zaczął okładać mnie pięściami. Był po prostu silniejszy. Zacząłem się jakoś bronić lecz dopiero interwencja barmana sprawiła, że brunet odczepił się ode mnie.
- Odpieprz się ode mnie.
Krzyknąłem podnosząc się z podłogi. Poprawiłem jedynie swoją bluzę i wyszedłem z baru zostawiając cały bałagan za sobą. Nie zamierzałem wracać tam zbyt prędko, do domu zaś też nie chciałem iść lecz dosłownie nic nie widziałem. Wyjąłem z kieszeni telefon i zadzwoniłem pod pierwszy lepszy numer.
- Chciałem zamówić taksówkę....
- Kurwa stary jest już 1 w nocy.... Piłeś?
Nie miałem nawet pojęcia do kogo się dodzwoniłem lecz to był jedyny mój ratunek.
- Zamów mi taksówkę na Willow Street.
Poprosiłem i gdy tylko usłyszałem zgodę rozłączyłem się. Czekałem na pojazd jakiś czas. Później przewróciłem się na schodach lecz trafiłem na swoje łóżko. […] Od samego rana w domu panował chaos. Nie potrafiłem pozbierać własnych myśli na dodatek moja głowa pękała. Otworzyłem najpierw jedno oko aby sprawdzić która jest godzina.
- Kurwa...
Było już po 10 a ja jeszcze w łóżku. Trudno dziś też nie pójdę do szkoły. Przecież ona nie jest najważniejsza. Znów zamknąłem oczy rozkoszując się chwilą ciszy. Niestety mój spokój zakłócił pięciolatek który wparował mi do pokoju.
- James zrobisz mi śniadanie?
Jego głos był wręcz błagalny, kilkakrotnie usłyszałem jak burczy mu w brzuchu i po niecałych piętnastu minutach ruszyłem swój tyłek z łóżka.
- A mama?
Zapytałem poprawiając swoje ubrania. Wczoraj nawet nie miałem czasu się rozebrać. Widziałem smutny wzrok siedmiolatka dlatego od razu poszedłem do kuchni. Świeciło tam pustkami nawet w lodówce nic nie było. Spojrzałem w stronę drzwi wejściowych gdy usłyszałem, że się otwierają. Uśmiechnąłem się widząc Mark'a z dwiema wielkimi torbami.
Od razu podszedłem do niego i wziąłem je oraz zacząłem wypakowywać.
- Wybaczcie, ze tak późno ale zawiozłem mamę na rehabilitację.
Mężczyzna mimo iż nie musiał się tłumaczyć bardzo często to robił. W końcu moja matka znalazła sobie faceta na którym może polegać i który mnie zaakceptował. Nigdy ani ja ani ona nie mieliśmy łatwego życia. Mark i Brian to jedno co nas spotkało najlepszego.
- Możesz się dziś nim zająć? Muszę jechać do biura.
- Jasne.
Skwitowałem po czym zająłem się przyrządzeniem dla nas jakiegoś śniadania. Wziąłem dwie miseczki, wsypałem trochę musli, pokroiłem świeże truskawki które również dodałem i zalałem to mlekiem.
- Smacznego.Mruknąłem podstawiając miseczkę pod nos młodszego braciszka.
Bardzo rzadko robiłem jakikolwiek posiłek ale akurat to danie mi wyszło.
- Ładnie wygląda.
Cicho się zaśmiałem słysząc komentarz Briana. Oboje szybko zjedliśmy płatki. Mały bardzo się nudził więc zgarnąłem go do sprzątania mojego pokoju. Zgodził się pod warunkiem, że się z nim pobawię. Sam poszedłem pod prysznic gdy Brian sprzątał mój mały pałac. Po trzydziestu minutach wszedłem do pokoju w samych krótkich spodenkach.
- Łoł... Niezły jesteś.
Potarmosiłem braciszka po włosach po czym zaczęliśmy wymyślać różne zabawy. Najpierw chowanego, berek, później zabawa w Power Rangers i zabawa samochodami. Dzień zleciał nam błyskawicznie szybko i dzięki pięciolatkowi nie wróciłem myślami do wczorajszego felernego wieczoru. Na początku było mi trudno przyzwyczaić się do obecności Briana lecz teraz nie wyobrażałem sobie życia bez tego upierdliwego dzieciaka. Rodzeństwo - i widzisz cząstkę siebie.
" Wiele inspiracji 'wyciągamy' od starszego rodzeństwa. "
xoxo Keria.
Poczułem jego ciepłe wargi na swoich. Czułem się jak w pułapce gdy wepchnął język do moich ust. Nie miałem pojęcia co zrobić, po prostu znieruchomiałem jak posąg. Dopiero po kilku sekundach odepchnąłem od siebie chłopaka z taką siłą, że o mało co nie przewrócił się na podłogę. Gdy ruszył w moją stronę nie czekałem zbyt długo. Ścisnąłem dłoń w pięść i przywaliłem mu z całej siły w tą słodką twarzyczkę. Chłopak najwyraźniej nie miał zamiaru się ze mną obżerać i również mi oddał. Otarłem jedynie wierzchem dłoni wargę z której zaczęła lecieć krew. Patrzyłem na bruneta z wściekłością. Bez głębszego zastanowienia rzuciłem się na niego z pięściami.
- Jesteś pojebany!
Mruknąłem kolejny raz przymierzając mu pięścią w twarz. Wściekłość wręcz kipiała we mnie. Nie obyło się również bez tego, że ja oberwałem. Chłopak pchnął mnie tak bardzo, że upadłem na ziemię i zaczął okładać mnie pięściami. Był po prostu silniejszy. Zacząłem się jakoś bronić lecz dopiero interwencja barmana sprawiła, że brunet odczepił się ode mnie.
- Odpieprz się ode mnie.
Krzyknąłem podnosząc się z podłogi. Poprawiłem jedynie swoją bluzę i wyszedłem z baru zostawiając cały bałagan za sobą. Nie zamierzałem wracać tam zbyt prędko, do domu zaś też nie chciałem iść lecz dosłownie nic nie widziałem. Wyjąłem z kieszeni telefon i zadzwoniłem pod pierwszy lepszy numer.
- Chciałem zamówić taksówkę....
- Kurwa stary jest już 1 w nocy.... Piłeś?
Nie miałem nawet pojęcia do kogo się dodzwoniłem lecz to był jedyny mój ratunek.
- Zamów mi taksówkę na Willow Street.
Poprosiłem i gdy tylko usłyszałem zgodę rozłączyłem się. Czekałem na pojazd jakiś czas. Później przewróciłem się na schodach lecz trafiłem na swoje łóżko. […] Od samego rana w domu panował chaos. Nie potrafiłem pozbierać własnych myśli na dodatek moja głowa pękała. Otworzyłem najpierw jedno oko aby sprawdzić która jest godzina.
- Kurwa...
Było już po 10 a ja jeszcze w łóżku. Trudno dziś też nie pójdę do szkoły. Przecież ona nie jest najważniejsza. Znów zamknąłem oczy rozkoszując się chwilą ciszy. Niestety mój spokój zakłócił pięciolatek który wparował mi do pokoju.
- James zrobisz mi śniadanie?
Jego głos był wręcz błagalny, kilkakrotnie usłyszałem jak burczy mu w brzuchu i po niecałych piętnastu minutach ruszyłem swój tyłek z łóżka.
- A mama?
Zapytałem poprawiając swoje ubrania. Wczoraj nawet nie miałem czasu się rozebrać. Widziałem smutny wzrok siedmiolatka dlatego od razu poszedłem do kuchni. Świeciło tam pustkami nawet w lodówce nic nie było. Spojrzałem w stronę drzwi wejściowych gdy usłyszałem, że się otwierają. Uśmiechnąłem się widząc Mark'a z dwiema wielkimi torbami.
Od razu podszedłem do niego i wziąłem je oraz zacząłem wypakowywać.
- Wybaczcie, ze tak późno ale zawiozłem mamę na rehabilitację.
Mężczyzna mimo iż nie musiał się tłumaczyć bardzo często to robił. W końcu moja matka znalazła sobie faceta na którym może polegać i który mnie zaakceptował. Nigdy ani ja ani ona nie mieliśmy łatwego życia. Mark i Brian to jedno co nas spotkało najlepszego.
- Możesz się dziś nim zająć? Muszę jechać do biura.
- Jasne.
Skwitowałem po czym zająłem się przyrządzeniem dla nas jakiegoś śniadania. Wziąłem dwie miseczki, wsypałem trochę musli, pokroiłem świeże truskawki które również dodałem i zalałem to mlekiem.
- Smacznego.Mruknąłem podstawiając miseczkę pod nos młodszego braciszka.
Bardzo rzadko robiłem jakikolwiek posiłek ale akurat to danie mi wyszło.
- Ładnie wygląda.
Cicho się zaśmiałem słysząc komentarz Briana. Oboje szybko zjedliśmy płatki. Mały bardzo się nudził więc zgarnąłem go do sprzątania mojego pokoju. Zgodził się pod warunkiem, że się z nim pobawię. Sam poszedłem pod prysznic gdy Brian sprzątał mój mały pałac. Po trzydziestu minutach wszedłem do pokoju w samych krótkich spodenkach.
- Łoł... Niezły jesteś.
Potarmosiłem braciszka po włosach po czym zaczęliśmy wymyślać różne zabawy. Najpierw chowanego, berek, później zabawa w Power Rangers i zabawa samochodami. Dzień zleciał nam błyskawicznie szybko i dzięki pięciolatkowi nie wróciłem myślami do wczorajszego felernego wieczoru. Na początku było mi trudno przyzwyczaić się do obecności Briana lecz teraz nie wyobrażałem sobie życia bez tego upierdliwego dzieciaka. Rodzeństwo - i widzisz cząstkę siebie.
" Wiele inspiracji 'wyciągamy' od starszego rodzeństwa. "
_________________________________________________________
Przepraszam, że musieliście tyle czekać na nowy rozdział. Niestety nie miałam weny na pisanie czegokolwiek. ;/ Mam nadzieję, że znajdą się nowe inspiracje. :) Jesteście ciekawi dalszych losów James'a, Matthew'a, Pauline i Zayn'a? Śledźcie blog bo niedługo każdy wyłoży swoją kartę na stół. ;p Zapraszam do wyrażania swoich opinii, przede wszystkim liczę na tych którzy chcieli być informowani o nowych rozdziałach. ;p
Przepraszam, że musieliście tyle czekać na nowy rozdział. Niestety nie miałam weny na pisanie czegokolwiek. ;/ Mam nadzieję, że znajdą się nowe inspiracje. :) Jesteście ciekawi dalszych losów James'a, Matthew'a, Pauline i Zayn'a? Śledźcie blog bo niedługo każdy wyłoży swoją kartę na stół. ;p Zapraszam do wyrażania swoich opinii, przede wszystkim liczę na tych którzy chcieli być informowani o nowych rozdziałach. ;p
xoxo Keria.
czwartek, 23 maja 2013
Rozdział IV.
Matthew.
Wkręcony w wir własnego świata nie zauważałem tego co się działo dookoła. Dopiero złapany przez policję uświadomiłem sobie jak bardzo tkwię w tym bagnie. Jedynym rozwiązaniem w tej sytuacji było wzięcie udziału w całej tej akcji. Czytanie niewidomym nie wydawało się takie straszne lecz nie miałem na to najmniejszej ochoty. Szykowałem się do wyjścia a Zayn już trajkotał coś o tym abym się pośpieszył. Nie obchodziło mnie zdanie innych lecz lubiłem dobrze wyglądać. Jak tylko dotarliśmy do zakładu niejaka Kate nas złapała i od razu przydzieliła nam osoby którym mamy czytać. Na początku nie wiedziałem jak się zaaklimatyzować ale gdy ujrzałem małą dziewczynkę na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Szybko złapałem dobry kontakt z siedmiolatką która zaczęła opowiadać o swoim życiu. Nie wszystko szło jak byśmy chcieli, nie każdy z nas osiąga to o czym marzy. Zacząłem jej czytać Kubusiowe Opowieści i tak czas nam płynął.
- Lubię cię...
Słowa które padły z jej ust były dla mnie największym komplementem jaki kiedykolwiek usłyszałem.
- Też cię lubię. Jutro też przyjdę od razu do ciebie. Trzymaj się Nicole.
Potarmosiłem ją po głowie i zebrałem swoje manatki. Wyszedłem z sali i ruszyłem do łazienki. Nie mogłem już wytrzymać. Od kilku dni byłem na głodzie i musiałem z tym przerwać. Poszedłem do łazienki gdzie byłem zupełnie sam. Wyjąłem z kieszeni małą torebeczkę w której był biały proszek. Miałem już go wysypać kiedy poczułem jak ktoś mnie szarpie. Ujrzałem wkurzoną minę przyjaciela.
- Stary wyluzuj...
Mruknąłem niezadowolony. Zayn jak zwykle wszystkiego musiał dopilnować i wszystko musiało być po jego myśli. Ciężko mi było się dostosować do jego dziwacznych poglądów ale tak naprawdę tkwiliśmy tutaj przeze mnie. Dałem się złapać, jak jakiś frajer.
- Jeszcze raz tak zrobisz a własna matka cię nie pozna.
Widziałem w jego oczach wściekłość. Brunet od dawna był nieprzewidywalny lecz tym razem uniósł na mnie rękę. Zdarzyło się to pierwszy raz i nie chciałem powtórki z rozrywki. Do toalety wszedł blondyn którego widziałem pierwszy raz w swoim życiu. Od razu ruszył mi na ratunek za co byłem mu wdzięczny. Zayn zrezygnował z dalszej pogadanki i odszedł.
- Dziękuję...
Wyciągnąłem dłoń do mojego wybawcy.
- Jestem Matthew. Możesz mówić mi Matt. Dałbym sobie radę.
Dodałem po chwili nie odrywając od niego swoich tęczówek. Chłopak miał delikatną gładką cerę której sam mu zazdrościłem, jego blond włosy były bardzo charakterystyczne.
- Nie wyglądało na to.
Jego głos był bardzo aksamitny. Wpatrywałem się w niego jak w obrazek.
- Może dasz się zaprosić na piwo w ramach podziękowań?
Nie musiałem długo czekać gdyż chłopak o imieniu James się zgodził. Oboje opuściliśmy zakład i wybraliśmy się do jednego z tutejszych barów. Tematy do rozmów nam się nie kończyły. Alkohol dodawał mi odwagi i po prostu zacząłem z nim flirtować.
- Rozluźnij się, przecież nie ma się czego stresować...
Powiedziałem i przysunąłem się do niego.
- Masaż?
Blondyn jedynie przytaknął głową i odwrócił się do mnie plecami. Przysunąłem się do niego i zacząłem masować jego smukłe ramiona.
- Masz zwinne dłonie.
Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Byłem zadowolony z siebie, że chłopakowi się podoba. Zamówiliśmy kolejną butelkę wódki i zaczęliśmy ją pić rozmawiając o własnych zainteresowaniach.
- Skąd znasz tamtego dupka?
Pytanie o Zayna wyrwało mnie z kontekstu.
- To mój przyjaciel, czemu pytasz?
- Ciekawość, poza tym chyba też bierze udział w tej akcji i akurat trafiła na niego moja przyjaciółka. Nie przypadł mi do gustu.
- Cóż ciężki typ, ale da się go znieść.
Chciałem jak najszybciej zmienić temat dlatego najpierw polałem nam kolejną kolejkę.
- Masz dziewczynę?
- Nie, na razie nie mam do tego głowy.
Bardziej by mnie zadowoliła odpowiedź typu "Wolę chłopców" lecz chyba nigdy jej nie usłyszę.
- A ty?
- Powiedźmy, że intensywność w sprawach damsko męskich sięga u mnie zera.
Nie mogłem przecież od razu powiedzieć, że pociągają mnie faceci. Takich rzeczy nie mówi się na pierwszym spotkaniu. Piliśmy już chyba trzecią butelkę wódki. Alkohol coraz bardziej szumiał mi w głowie. Wiedziałem, że to koniec nie możemy więcej pić. Nie mogłem oderwać oczu od jego pełnych warg. Tak bardzo chciałem ich zasmakować.
- Matttt... Stało się... coooś?
James już również miał dość picia. Oboje chyba za dużo wypiliśmy. Nie mogłem się powstrzymać, to było zbyt silne. Nie myślałem racjonalnie co doprowadziło do tego... Złapałem jego drobną twarzyczkę w obie dłonie i przysunąłem ją delikatnie w swoją stronę. Bez namysłu połączyłem nasza wargi w jedność. Nasze języki tańczyły w pełnym pasji i namiętności pocałunku.
_________________________________________________________
Cześć. Nie mam pojęcia czy ten rozdział dobrze wyszedł. Chcę abyście mi doradzili i powiedzieli czy mam pisać dalej. Wasza opinia jest dla mnie najważniejsza, chcecie czytać to dalej?
Wkręcony w wir własnego świata nie zauważałem tego co się działo dookoła. Dopiero złapany przez policję uświadomiłem sobie jak bardzo tkwię w tym bagnie. Jedynym rozwiązaniem w tej sytuacji było wzięcie udziału w całej tej akcji. Czytanie niewidomym nie wydawało się takie straszne lecz nie miałem na to najmniejszej ochoty. Szykowałem się do wyjścia a Zayn już trajkotał coś o tym abym się pośpieszył. Nie obchodziło mnie zdanie innych lecz lubiłem dobrze wyglądać. Jak tylko dotarliśmy do zakładu niejaka Kate nas złapała i od razu przydzieliła nam osoby którym mamy czytać. Na początku nie wiedziałem jak się zaaklimatyzować ale gdy ujrzałem małą dziewczynkę na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Szybko złapałem dobry kontakt z siedmiolatką która zaczęła opowiadać o swoim życiu. Nie wszystko szło jak byśmy chcieli, nie każdy z nas osiąga to o czym marzy. Zacząłem jej czytać Kubusiowe Opowieści i tak czas nam płynął.
- Lubię cię...
Słowa które padły z jej ust były dla mnie największym komplementem jaki kiedykolwiek usłyszałem.
- Też cię lubię. Jutro też przyjdę od razu do ciebie. Trzymaj się Nicole.
Potarmosiłem ją po głowie i zebrałem swoje manatki. Wyszedłem z sali i ruszyłem do łazienki. Nie mogłem już wytrzymać. Od kilku dni byłem na głodzie i musiałem z tym przerwać. Poszedłem do łazienki gdzie byłem zupełnie sam. Wyjąłem z kieszeni małą torebeczkę w której był biały proszek. Miałem już go wysypać kiedy poczułem jak ktoś mnie szarpie. Ujrzałem wkurzoną minę przyjaciela.
- Stary wyluzuj...
Mruknąłem niezadowolony. Zayn jak zwykle wszystkiego musiał dopilnować i wszystko musiało być po jego myśli. Ciężko mi było się dostosować do jego dziwacznych poglądów ale tak naprawdę tkwiliśmy tutaj przeze mnie. Dałem się złapać, jak jakiś frajer.
- Jeszcze raz tak zrobisz a własna matka cię nie pozna.
Widziałem w jego oczach wściekłość. Brunet od dawna był nieprzewidywalny lecz tym razem uniósł na mnie rękę. Zdarzyło się to pierwszy raz i nie chciałem powtórki z rozrywki. Do toalety wszedł blondyn którego widziałem pierwszy raz w swoim życiu. Od razu ruszył mi na ratunek za co byłem mu wdzięczny. Zayn zrezygnował z dalszej pogadanki i odszedł.
- Dziękuję...
Wyciągnąłem dłoń do mojego wybawcy.
- Jestem Matthew. Możesz mówić mi Matt. Dałbym sobie radę.
Dodałem po chwili nie odrywając od niego swoich tęczówek. Chłopak miał delikatną gładką cerę której sam mu zazdrościłem, jego blond włosy były bardzo charakterystyczne.
- Nie wyglądało na to.
Jego głos był bardzo aksamitny. Wpatrywałem się w niego jak w obrazek.
- Może dasz się zaprosić na piwo w ramach podziękowań?
Nie musiałem długo czekać gdyż chłopak o imieniu James się zgodził. Oboje opuściliśmy zakład i wybraliśmy się do jednego z tutejszych barów. Tematy do rozmów nam się nie kończyły. Alkohol dodawał mi odwagi i po prostu zacząłem z nim flirtować.
- Rozluźnij się, przecież nie ma się czego stresować...
Powiedziałem i przysunąłem się do niego.
- Masaż?
Blondyn jedynie przytaknął głową i odwrócił się do mnie plecami. Przysunąłem się do niego i zacząłem masować jego smukłe ramiona.
- Masz zwinne dłonie.
Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Byłem zadowolony z siebie, że chłopakowi się podoba. Zamówiliśmy kolejną butelkę wódki i zaczęliśmy ją pić rozmawiając o własnych zainteresowaniach.
- Skąd znasz tamtego dupka?
Pytanie o Zayna wyrwało mnie z kontekstu.
- To mój przyjaciel, czemu pytasz?
- Ciekawość, poza tym chyba też bierze udział w tej akcji i akurat trafiła na niego moja przyjaciółka. Nie przypadł mi do gustu.
- Cóż ciężki typ, ale da się go znieść.
Chciałem jak najszybciej zmienić temat dlatego najpierw polałem nam kolejną kolejkę.
- Masz dziewczynę?
- Nie, na razie nie mam do tego głowy.
Bardziej by mnie zadowoliła odpowiedź typu "Wolę chłopców" lecz chyba nigdy jej nie usłyszę.
- A ty?
- Powiedźmy, że intensywność w sprawach damsko męskich sięga u mnie zera.
Nie mogłem przecież od razu powiedzieć, że pociągają mnie faceci. Takich rzeczy nie mówi się na pierwszym spotkaniu. Piliśmy już chyba trzecią butelkę wódki. Alkohol coraz bardziej szumiał mi w głowie. Wiedziałem, że to koniec nie możemy więcej pić. Nie mogłem oderwać oczu od jego pełnych warg. Tak bardzo chciałem ich zasmakować.
- Matttt... Stało się... coooś?
James już również miał dość picia. Oboje chyba za dużo wypiliśmy. Nie mogłem się powstrzymać, to było zbyt silne. Nie myślałem racjonalnie co doprowadziło do tego... Złapałem jego drobną twarzyczkę w obie dłonie i przysunąłem ją delikatnie w swoją stronę. Bez namysłu połączyłem nasza wargi w jedność. Nasze języki tańczyły w pełnym pasji i namiętności pocałunku.
_________________________________________________________
Cześć. Nie mam pojęcia czy ten rozdział dobrze wyszedł. Chcę abyście mi doradzili i powiedzieli czy mam pisać dalej. Wasza opinia jest dla mnie najważniejsza, chcecie czytać to dalej?
xoxo Keira.
środa, 15 maja 2013
Rozdział III.
James.
Kolejny raz pokłóciłem się z młodszym bratem. Nie zamierzałem spędzać tego dnia na siedzeniu w domu dlatego wybrałem się do Pauline. Zawsze w wolnych chwilach odwiedzałem przyjaciółkę. Jako jedyna potrafiła mnie wysłuchać i doradzić co mam zrobić. Tym razem też tak było.
- Musisz być silny i nie możesz się poddawać. Wiesz, że życie nie jest proste ale ty jesteś silny, pamiętaj o tym.
Jej słowa były wypowiedziane w bardzo delikatny sposób. Podbudowała mnie choć pewnie nie miała o tym pojęcia.
- Będę się zmywał pewnie wpadnie do ciebie ktoś z tej akcji... mobilne biblioteki?
Nie chciałem się teraz czasami na kogoś napotkać. Nie byłem w stanie z nikim rozmawiać. Max nie rozumiał tego, że w domu nie jest najlepiej a stwarzał jeszcze większe problemy.
- Wpadnę jeszcze później.
Oznajmiłem po czym ucałowałem ją w czółko i wyszedłem z sali. Na korytarzu ujrzałem piękną blondynkę o imieniu Kate. Dziewczyna szła z kubkiem w ręku wprost na mnie. Nie wiedziałem o co chodzi lecz chciałem się szybko wycofać.
- Cześć...
Jej aksamitny głos nie dał mi możliwości ucieczki. Spojrzałem w jej jasne tęczówki delikatnie się uśmiechając.
- Przyniosłam ci twoją ulubioną kawę.
Moje policzki oblał delikatny rumieniec. Zastanawiałem się skąd dziewczyna wie, że moją ulubioną kawą jest właśnie cappuccino.
- Dziękuję ale skąd wiedziałaś?
Wziąłem od blondynki kubek w którym po chwili zatopiłem swe wargi. Kate spuściła swój wzrok, chyba nieco się zawstydziła choć nie miała powodu.
- Widziałam jak kilkakrotnie kupowałeś ją w automacie. Przepraszam ale muszę już uciekać, trzymaj się.
Odprowadziłem wzrokiem blondynkę po czym dokończyłem swoją kawę i wyszedłem. [...] Wracając ze szpitala od mamy znów zajrzałem do Pauline. Gdy wszedłem do jej sali i już chciałem się wycofać widząc jakiegoś chłopaka. On jednak oznajmił, że już wychodzi dlatego usiadłem z przyjaciółką na łóżku.
- Przystojny.
Skomentowałem patrząc na brunetkę. Od razu opisałem jak wyglądał chłopak który był w sali jeszcze kilka minut temu. Mówiłem o każdym szczególe który sam zapamiętałem. Pauline grzecznie słuchała i co chwilę o coś pytała np. jaki ma kolor oczu, włosów, skóry.
- Jak mama?
To pytanie niezbyt mnie zadowoliło. Nie chciałem zwalać na nią całego ciężaru. Teraz pojawiła się szansa, że bruneta będzie mogła mieć operację i nie chciałem jej tego szczęścia psuć moimi problemami.
- Dobrze.
Odpowiedziałem krótko po czym oznajmiłem, że muszę do toalety. Szybko wyszedłem z pomieszczenia i skierowałem się do łazienki. Byłem ze wszystkimi problemami sam, nie mogłem zadręczać nimi Pauline ona i tak cierpiała za naszą dwójkę. Nie miała nikogo, rodzina się od niej odwróciła a inni gdy wyszła na miasto ze mną co zdarzało się raz na sto lat śmiali się z niej. Otworzyłem drzwi do toalety i zobaczyłem jak chłopak który był u mojej przyjaciółki chce uderzyć drugiego.
- Ej.
Musiałem zareagować odciągnąłem napastnika i spojrzałem się na chłopaka który stał przy ścianie.
- Wszystko okej?
Zlustrowałem wzrokiem bruneta który ewidentnie nie był zbyt dobrym człowiekiem bo kto normalny naskakuje na ludzi w takim miejscu? No właśnie, raczej nikt. Ciemnooki wyszedł z toalety trzaskając drzwiami. Szybko spojrzałem się na chłopaka który stał pod ścianą. oczekiwałem odpowiedzi na moje pytanie.
- Tak, w porządku. Pewnie się trochę przestraszyłeś... On nie jest taki zły na jakiego wygląda.
Przytaknąłem jedynie głową słysząc jego słowa. Zastanawiałem się co między tą dwójką miało miejsce, dlaczego tamten chłopak jest taki wściekły.
- Chodź w ramach podziękowania zapraszam cię na piwo...
Podrapałem się w tył głowy słysząc jego zaproszenie. Z jednej strony to był dobry pomysł mogłem się troszkę odstresować.
- Zgoda.
Idąc w stronę wyjścia zajrzałem jeszcze do Pauline mówiąc jej o moim zaproszeniu. Cieszyła się, że w końcu zacząłem się z kimś innym spotykać. [...] Matthew to świetny chłopak, miło, pomocny, przyjacielski, zabawny, uroczy i bardzo tajemniczy. Zawsze ceniłem sobie poczucie humoru. To była jedna z najważniejszych cech u innych.
- Masz seksowny tyłek.
Słysząc to uwagę spojrzałem się na bruneta paraliżującym wzrokiem. Po chwili zacząłem się głośno śmiać.
Matt za pewne za dużo wypił i gadał co mu ślina na język przyniesie. Nie zamierzałem być mu dłużny dlatego przysunąłem się do niego i patrzyłem mu prosto w oczy.
- Twoich warg aż chce się skosztować.
Uznałem to za jakąś słowną zabawę do momentu w którym Matthew nie przysunął się do mnie zbyt blisko. Odruchowo oddaliłem się i od razu zacząłem pić swoją wódkę.
- Jesteś taki nieśmiały... To podniecające.
Brunet coraz dalej brnął w tą słowną igraszkę choć przyznam podobało mi się to. Podobał mi się sam brunet, jego cudowny uśmiech i śliczne niebieskie oczy. James?! O czym ty myślisz...
Kolejny raz pokłóciłem się z młodszym bratem. Nie zamierzałem spędzać tego dnia na siedzeniu w domu dlatego wybrałem się do Pauline. Zawsze w wolnych chwilach odwiedzałem przyjaciółkę. Jako jedyna potrafiła mnie wysłuchać i doradzić co mam zrobić. Tym razem też tak było.
- Musisz być silny i nie możesz się poddawać. Wiesz, że życie nie jest proste ale ty jesteś silny, pamiętaj o tym.
Jej słowa były wypowiedziane w bardzo delikatny sposób. Podbudowała mnie choć pewnie nie miała o tym pojęcia.
- Będę się zmywał pewnie wpadnie do ciebie ktoś z tej akcji... mobilne biblioteki?
Nie chciałem się teraz czasami na kogoś napotkać. Nie byłem w stanie z nikim rozmawiać. Max nie rozumiał tego, że w domu nie jest najlepiej a stwarzał jeszcze większe problemy.
- Wpadnę jeszcze później.
Oznajmiłem po czym ucałowałem ją w czółko i wyszedłem z sali. Na korytarzu ujrzałem piękną blondynkę o imieniu Kate. Dziewczyna szła z kubkiem w ręku wprost na mnie. Nie wiedziałem o co chodzi lecz chciałem się szybko wycofać.
- Cześć...
Jej aksamitny głos nie dał mi możliwości ucieczki. Spojrzałem w jej jasne tęczówki delikatnie się uśmiechając.
- Przyniosłam ci twoją ulubioną kawę.
Moje policzki oblał delikatny rumieniec. Zastanawiałem się skąd dziewczyna wie, że moją ulubioną kawą jest właśnie cappuccino.
- Dziękuję ale skąd wiedziałaś?
Wziąłem od blondynki kubek w którym po chwili zatopiłem swe wargi. Kate spuściła swój wzrok, chyba nieco się zawstydziła choć nie miała powodu.
- Widziałam jak kilkakrotnie kupowałeś ją w automacie. Przepraszam ale muszę już uciekać, trzymaj się.
Odprowadziłem wzrokiem blondynkę po czym dokończyłem swoją kawę i wyszedłem. [...] Wracając ze szpitala od mamy znów zajrzałem do Pauline. Gdy wszedłem do jej sali i już chciałem się wycofać widząc jakiegoś chłopaka. On jednak oznajmił, że już wychodzi dlatego usiadłem z przyjaciółką na łóżku.
- Przystojny.
Skomentowałem patrząc na brunetkę. Od razu opisałem jak wyglądał chłopak który był w sali jeszcze kilka minut temu. Mówiłem o każdym szczególe który sam zapamiętałem. Pauline grzecznie słuchała i co chwilę o coś pytała np. jaki ma kolor oczu, włosów, skóry.
- Jak mama?
To pytanie niezbyt mnie zadowoliło. Nie chciałem zwalać na nią całego ciężaru. Teraz pojawiła się szansa, że bruneta będzie mogła mieć operację i nie chciałem jej tego szczęścia psuć moimi problemami.
- Dobrze.
Odpowiedziałem krótko po czym oznajmiłem, że muszę do toalety. Szybko wyszedłem z pomieszczenia i skierowałem się do łazienki. Byłem ze wszystkimi problemami sam, nie mogłem zadręczać nimi Pauline ona i tak cierpiała za naszą dwójkę. Nie miała nikogo, rodzina się od niej odwróciła a inni gdy wyszła na miasto ze mną co zdarzało się raz na sto lat śmiali się z niej. Otworzyłem drzwi do toalety i zobaczyłem jak chłopak który był u mojej przyjaciółki chce uderzyć drugiego.
- Ej.
Musiałem zareagować odciągnąłem napastnika i spojrzałem się na chłopaka który stał przy ścianie.
- Wszystko okej?
Zlustrowałem wzrokiem bruneta który ewidentnie nie był zbyt dobrym człowiekiem bo kto normalny naskakuje na ludzi w takim miejscu? No właśnie, raczej nikt. Ciemnooki wyszedł z toalety trzaskając drzwiami. Szybko spojrzałem się na chłopaka który stał pod ścianą. oczekiwałem odpowiedzi na moje pytanie.
- Tak, w porządku. Pewnie się trochę przestraszyłeś... On nie jest taki zły na jakiego wygląda.
Przytaknąłem jedynie głową słysząc jego słowa. Zastanawiałem się co między tą dwójką miało miejsce, dlaczego tamten chłopak jest taki wściekły.
- Chodź w ramach podziękowania zapraszam cię na piwo...
Podrapałem się w tył głowy słysząc jego zaproszenie. Z jednej strony to był dobry pomysł mogłem się troszkę odstresować.
- Zgoda.
Idąc w stronę wyjścia zajrzałem jeszcze do Pauline mówiąc jej o moim zaproszeniu. Cieszyła się, że w końcu zacząłem się z kimś innym spotykać. [...] Matthew to świetny chłopak, miło, pomocny, przyjacielski, zabawny, uroczy i bardzo tajemniczy. Zawsze ceniłem sobie poczucie humoru. To była jedna z najważniejszych cech u innych.
- Masz seksowny tyłek.
Słysząc to uwagę spojrzałem się na bruneta paraliżującym wzrokiem. Po chwili zacząłem się głośno śmiać.
Matt za pewne za dużo wypił i gadał co mu ślina na język przyniesie. Nie zamierzałem być mu dłużny dlatego przysunąłem się do niego i patrzyłem mu prosto w oczy.
- Twoich warg aż chce się skosztować.
Uznałem to za jakąś słowną zabawę do momentu w którym Matthew nie przysunął się do mnie zbyt blisko. Odruchowo oddaliłem się i od razu zacząłem pić swoją wódkę.
- Jesteś taki nieśmiały... To podniecające.
Brunet coraz dalej brnął w tą słowną igraszkę choć przyznam podobało mi się to. Podobał mi się sam brunet, jego cudowny uśmiech i śliczne niebieskie oczy. James?! O czym ty myślisz...
Subskrybuj:
Posty (Atom)